sobota, 21 stycznia 2012

Rozdział 28

    - Mamusiu, gdzie jest mała walizka ?
    - U nas w sypialni, w szafie obok łóżka.
   Iris spakowała tam ubrania, które nie zmieściły się do dużej walizki. Zostawiła w niej miejsce na kosmetyczkę. Zabrała jeszcze swoją dużą torbę na ramię. Włożyła tam iPoda, książki, portfel, słuchawki, okulary przeciwsłoneczne i różne czasopisma. Przez prawie 4 godziny się przepakowywała. Gdy skończyła zeszłą na dół, gdzie czekał na nią zimny już obiad.
     - Czemu nie wołałaś mnie na jedzenie ? - zdziwiła się dziewczyna.
     - Wołałam chyba z dziesięć  razy, a ty nic ! - oburzyła się pani Copper.
     - A to przepraszam, miałam włączony magnetofon !
     - Spakowałaś się już ?
     - W końcu !
     - To świetnie ! A  o której macie jutro wylot ?
     - Co ? Aaa, wylot ! Nie wiem !
     - Jak możesz nie wiedzieć ?
  Brawa dla Iris. Nazajutrz miała wylecieć na Kretę, a nie wiedziała o której ma się stawić na lotnisku ! A może ktoś jej wczoraj powiedział, tylko przez zbyt dużą ilość wódki zapomniała ? To nie jest istotne, musi zadzwonić i zapytać.
     - Do Natha nie zadzwonię, potrzebuję sprawdzonych informacji ! Zadzwonię do Michelle.

     - Cześć kochanie ! Główka boli ?
     - Ty też przeciwko mnie ? Nie już nie boli.
     - Ciesz się, bo Jay jęczy podobno z bólu. Max i Seev pojechali zobaczyć co i jak.
     - Niedobrze....
     - Ale nikt wam nie kazał pić tej wódki !
     - Nie wkurzaj mi, ja nic nie pamiętam !
     - Dlaczego mnie to nie dziwi ?
     - Ale nie po to dzwonię. O której my mamy ten wylot jutro ?
     - Nie mam zielonego pojęcia. Max coś wspominał, ale nie słuchałam...
     - Cała Michelle !
     - No co ! Zadzwoń do Toma, on zamawiał bilety.
     - Ok , do jutra !
     - Pa !

     - Cześć Tom !
     - Siostrzyczka ! Witam, witam ! Słyszę, że jesteś w lepszym stanie niż Jay,,,
     - Ty też. Dalibyście już święty spokój....
     - Nie spodziewałem się, że masz taką mocną głowę !
     - Taaa. A co z Jay'em ?
     - Gadałem z Seevem. Zatruł się czymś !
     - Ufff, jak dobrze, że to nic poważnego !
     - Na szczęście ! A po co dzwonisz ? O co chodzi ?
     - O której my jutro wylatujemy ?
     - Mówiłem ci wczoraj. Iris !
     - Chcę ci przypomnieć, że potem wypiłam pół butelki wódki !
     - Dobra, to cię usprawiedliwia ! O dziewiątej !
     - Wieczorem ?
     - Rano !
     - Że co ?
     - To, co słyszałaś. Im wcześniej tym lepiej !
     - Może i masz rację ? Umawiamy się na Heathrow ?
     - No tak. Ok. siódmej. Przyjedziesz sama, czy z Nathem ?
     - To się dopiero okaże.
     - Do zobaczenia !
     - Do jutra !

   Iris martwiła się o Jaya. Postanowiła do niego zadzwonić.
     - Iris ? Co się stało ?
     - Słyszałam, że ci się pogorszyło. Jak się czujesz ?
     - Da się przeżyć. Przynajmniej jest lepiej niż było godzinę temu ! Seev i Max przywieźli mi lekarstwa, Nareesha ugotowała rosół... Jest kochana !
     - Wiem o tym ! Jesteś szczęściarzem, bo jesz to dzieło sztuki !
     - I to jakim . A tak poważnie, to już w tym łóżku leżeć nie mogę !
     - Nie waż mi się wstawać ! Mam nadzieję, że jutro już będzie w porządku.
     - Się wie ! Już nie zjem trzydniowej fasolki !
     - Dobrze, że wiesz od czego chorujesz. Myślałam , że się wczoraj alkoholem zatrułeś...
     - Na szczęście nie ! Wtedy musiałbym sobie wybić z głowy picie we wakacje. A co to za wakacje ?
     - Ty oczywiście tylko o jednym ! Masz mi wyzdrowieć do jutra !
     - Tak jest !
     - Przyjechać po ciebie ?
     - Nie , jestem umówiony z Tomem ! Ale dzięki !
     - Nie ma za co ! Pa !
    
  

1 komentarz: