środa, 27 czerwca 2012

Rozdział 3

Po spędzeniu cholernie nudnego dnia w studiu całą czwórką pojechaliśmy do kwiaciarni, a potem do Nareeshy i Sivy. Kierowaliśmy się zasadą wieku (tzn. ja, Jay i Max), więc Nathan musiał zapukać i jak pierwszy spojrzeć jej w oczy. Chyba jej przeszło, bo uśmiechnęła się i wpuściła nas do środka. Wszyscy rzuciliśmy się jej na szyję.
     - Nie chcieliśmy cię denerwować !
     - Żeby mi to było ostatni raz ! Na co mi tyle kwiatków ?!
     - Ładnie pachną, zaoszczędzisz na odświeżaczu !
     - Dla mnie coś macie ? - krzyknął Siva.
     - Chcesz kwiaty ? Mogę skoczyć do kwiaciarni.
     - Nie jestem koniem !
     - Jak się czujesz ?
     - Świetnie !
     - I dzięki temu mogłam na niego nakrzyczeć ! - wtrąciła Nareesha.
     - No co, ja się prawie wykrawiłem, bredziłem wtedy !
     - Dobrze, że ci niw musieli transfuzji krwi przeprowadzać !
     - Kpisz ze mnie !
     - No co ty ! Chcecie coś do picia ?
Nareesha poszła do kuchni po wodę. Seev dostał od nas niezłą reprymendę, że dopuścił do zerwania szwów. Czuł się jednak na tyle dobrze, żeby przyjść na sesję nagraniową. Pograliśmy na PlayStation (wszyscy, oprócz Sivy, ale zastąpiła go Nareesha. Nasze dziewczynki nie miały problemy z obługiwaniem joysticków, nawet gdy graliśmy w Fifę. Jestem z nich dumny:). Po kilku meczach każdy z nas wrócił do siebie. Następnego dnia musieliśmy być w studiu.
   Rano pojechałem po Seev'a, nie był w stanie prowadzić,a nie chciałem wykorzystywać Nareeshy. Byliśmy trochę spóźnieni.
     - Co wy sobie wyobrażacie ? - krzyknął Jeremy, gdy przekroczyliśmy próg pomieszczenia. Max, Nath i Jay wytrzeszczyli oczy i wybuchnęli śmiechem.
     - No sory, moja wina - Siva starał się nas usprawiedliwić, ja tylko krzywo patrzyłem na tego faceta.
     - Wiesz, jesteśmy dziesięć minut po czasie. Londyn o tej porze to jakaś masakra.
     - Trzeba było wyjechać wcześniej. Nie życzę sobie takich sytuacji.
     - Jedyne, czego możesz sobie życzyć, to lepsza fryzura.
     - Chyba żartujesz !
     - Nie, stary, z tą fryzurą to mówię poważnie.
     - Bawi was to ?!
     - Ja tylko chcę, żebyś dobrze wyglądał, ale to już chyba ci nie grozi !
Ha ! Jeremy - The Wanted 0:1 !
     - W ogóle nie wiem, co tu robię ! Ostatnio kończyliśmy wcześniej, wczoraj jednego nie było, dziś się spóźniacie ! Zastanówcie się, czy wam na tym zależy.
     - Co to to nie ! Nie będzie mówił, że się tym nie przejmujemy, bo nas nie znasz. A poza tym, są czasem ważniejsze rzeczy, na przykład zdrowie. Chciałbyś, żeby Siva nam tu mdlał ? Chyba lepiej było, gdy zostal w domu - odpowiedział Jay.
     - Wtedy pokazałby, że mu na tym zależy ? - zapytał Max.
Seev był nieźle zszokowany naszą "wymianą zdań".
     - Zamknijcie się wszyscy ! Nie pamiętam, jak masz na imię, ale odpuść sobie, bo nie warto. Z nami nie wygrasz. A jeśli ci coś nie pasuje, to wyjdź, bo na pewno się nie dogadamy, a nie jesteś tu potrzebny. Twoje zdanie nas nie obchodzi, nie jesteś tutaj od tego. Więcej przez ciebie zamieszania niż pożytku.
No i trafił w sedno. Jeremy - The Wanted 0:2 !
     - Jestem Jeremy.
     - Nie obchodzi mnie to, przez ciebie boli mnie głowa.
Siva praktycznie nigdy się tak nie zachowywał. Nie wiedziałem, co zażywa, ale już mi się podobało !
   Przez dalszą część dnia mieliśmy święty spokój, bo Jeremy siedział na kanapie i do nikogo się nie odzywał. Nie zapytaliśmy go, czy możemy wyjść na lunch, gdy wróciliśmy, jego nie było. Chwilę czekaliśmy, ale stwierdziliśmy, że to nie ma sensu. Zbieraliśmy się do wyjścia, a Nath dostał sms's od Iris. Mieliśmy do nich przyjechać po skończonych nagraniach. Uzgodniliśmy, że jazda na trzy samochody, to zły pomysł. Tym razem wypadło na Maksia, więc to on musiał być kierowcą. Podjechaliśmy do Seev'a, musiał zmienić opatrunek, a skończyło się na tym, że każdy z nas wziął prysznic i zjedliśmy kanapki. Mieliśmy być na miejscu po 10 minutach, a wyszły z tego dwie godziny. O 18.00 Iris otworzyła nam drzwi. Opowiedzieliśmy dziewczynom o dzisiejszym dniu. Stwierdziły, że kiedyś przegniemy, ale co z tego ? Nikt nas nie będzie ustawiał. Nie będziemy się dostosowywać. Jesteśmy The Wanted, ludzie myślący, a nie kukiełki, którymi można poruszać we wszystkie strony !
  __________________________________________________
No i jest.;D Teraz 6 komentarzy i piszemy następny. :) Mam nadzieję, że się podoba. I nie wiem, czy do tej pory napiszę nowy, więc już dziś chcę złożyć życzenia love, która ma urodziny za dwa dni ! Wszystkiego najlepszego ♥ Dalej nie wiem, w co się ubrać w piątek :D I zapraszam do czytania i komentowania mojego nowego opowiadania:  http://mojeopo.blogspot.com/ :)

sobota, 23 czerwca 2012

Rozdział 2

   W  środę musiałem wstać wcześniej, bo zaczynaliśmy pracę w studiu. Kupiłem RedBulla i pojechałem po Jay'a. Byliśmy ostatni, pozostała trójka czekała na nas, Kevin już spał. Od razu zaniepokoiło mnie zachowanie Sivy. CIągle wykrzywiał twarz, był cały blady. Kiedy zapytałem, co się stało, wyjaśniła, że boli go zraniona dłoń, Powiedział, że nic mu nie będzie, zażył tabletki przeciwbólowe i wrócił do pracy. W pewnym momencie chłopak prawie spadł z krzesła. Wtedy zdaliśmy sobie sprawę, że dłoń schowana pod stołem krwawi. Na podłodze też było sporo krwi. Gdy Nath to zobaczył, wyglądał gorzej od tego biedaka. Zrobiło się niemałe zamieszanie. Kłóciliśmy się z nim o to, żeby dał się zawieźć do szpitala. Pewnie próbowalibyśmy siłą, ale żaden z nas nie chciał pogorszyć sytuacji. Seev miał cholernie słabą krzepliwość krwi, nawet gdy zranił się nożem płynęła jak z rynny po deszczu. Kiedy Jay przemówił mu do rozsądku, obwinęliśmy mu rękę ręcznikami. Nie mogliśmy tak nagle opuścić studia, więc pojechał tylko Max, bo miał znajomości w szpitalu. Pomogliśmy mu sprowadzić kumpla na dół i ułożyliśmy na tylnym siedzeniu.
     - Tylko nie dzwońcie do Nareeshy, to nic poważnego - wybełkotał.
   Siedzieliśmy jak na szpilkach, o pisaniu piosenek nie było mowy. Może i rana nie była groźna, ale wiedzieliśmy, jaki jest organizm Sivy. Przez taką głupotę nieźle się załatwił. Nathan bezsensownie grał coś na fortepianie, Jay bazgrał po papierze nutowym, ja leżałem na podłodze i wgapiałem się w sufit. Czekaliśmy na wiadomość od Max'a. W końcu napisał:
 "Szwy mu pękły. Jest na ponownym zszyciu, dostał receptę na jakieś lekarstwa. Pojedziemy do apteki i odwiozę go do domu, bo jest osłabiony."
     - Miał popękane szwy - oznajmiłem wszystkim.
     - Ale już wszystko w porządku ? - zapytał Jay.
     - Tak, Max odwiezie go do domu.
     - Znakomicie ! - wtrącił się Jeremy, który tego dnia zastępował producenta naszej płyty. - Teraz chodź, Tom, nagramy twoją partię !
Facet tylko na to czekam, to nie było uprzejmie. Trochę nagrałem, ale na resztę nie miałem ochoty. Poprosiłem o zgodę na wcześniejsze wyjście. Jeremy nie był zadowolony, ale się zgodził. Po wyjściu ze studia poszliśmy na obiad. Stwierdziliśmy, że odwiedziny Seev'a nie są zbyt wskazane. Napisałem Max'owi, że nie musi do nas wracać, odwiozłem Jay'a, kupiłem kilka piw i wróciłem do siebie, Kelsey jeszcze nie było. Otworzyłem butelkę, włączyłem TV i usiadłem na kanapie. Brałem prysznic, gdy usłyszałem hałas w przedpokoju. Byłem pewien, że to Kelsey, założyłem ręcznik i poszedłem się z nią przywitać, a tam zamiast mojej dziewczyny, w kuchni Jay i Max robią sobie kanapki !
     - Co wy tu robicie ?
     - Daj mi spokój, Nareesha zjechała mnie z góry na dół za to, że nie zadzwoniłem do niej ze szpitala. Michelle wzięła jej stronę - żalił się Max.
     - Ja nie mogłem wysiedzieć w domu - dodał Jay.
     - Lamentują bez potrzeby. Seev sam prosił, żebyśmy nie dzwonili, to nie dzwoniliśmy. Dobra, ja też byłem blady, no ale bez przesady ! A jak się  czuje ?
     - Od razu poszedł spać. To znaczy nie wiem, czy zasnął, bo Nareeshę było słychać na sąsiedniej ulicy. Podobno podnosił ten ich wielki stół z salonu, szwy nie wytrzymały obciążenia. Przepisali mu jakieś lekarstwa, żeby krew krzepła. Wątpię, że jutro do studia przyjedzie.
     - Niech się nawet nie wydurnia - odparł Jay. - Wystarczająco dużo strachu nam narobił.
Kończyliśmy drugie piwo, gdy Kelsey wróciła. Zdziwił ją nasz widok, więc opowiedzieliśmy jej wszystko.
     - Jak mogliście nie dzwonić do Nareeshy ?! - oburzyła się.
     - Siva o to prosił, poza tym nie chcieliśmy jej denerwować.
     - A myślicie, że nie zdenerwowała się, gdy zobaczyła go półprzytomnego ?!
     - Nie był półprzytomny.
     - Nie o to mi teraz chodzi !
     - Ty też musić krzyczeć ?
     - Skoro się tak zachowaliście ?
     - To może jedźmy do Nath'a, żeby od razu ochrzan od Iris dostać !
     - Pojedziecie, ale jak wytrzeźwiejecie.

_________________________________________________________
Już dzisiaj napisałam nowy rozdział.;) Taki trochę bezsensowny, ale jest :) Pamiętajcie: nie ma sześciu komentarzy, nie ma następnej części ;)
PS. CO myślicie o tym, żebym rozpoczęła pisanie nowego opowiadania ? Wada ( lub zaleta ) jest jest taka, że nie byłoby o The Wanted, ale o prawdziwym życiu nastolatka ;) Co myślicie ? Odpowiedzi w ankiecie, u góry ( lub w komentarzach) :)

czwartek, 21 czerwca 2012

Świętujemy !

OMG, 20 tys. wyświetleń ! :) Wiem, że ostatnio nic nie napisałam, przepraszam. Ale dziękuję 
za to ! ♥ Obiecuję po weekendzie będą nawet trzy rozdziały :) Kocham Was i jeszcze raz dziękuję :)


niedziela, 3 czerwca 2012

;(

Niestety, jest mi bardzo przykro, ale ani tu, ani na niemowhop-tw.blogpsopt.com przez najbliższy miesiąc nie będzie rozdziałów. Rok szkolny się kończy, muszę jeszcze poprawić niektóre oceny. Przepraszam;*